Wszystkie bariery są do pokonania! Cukrzyca to nie przeszkoda!

W 2019 roku repreznetacja polskich diabetyków w barwach Drużyny MOJACUKRZYCA.PL w Tour de Pologne Amatorów zdobyła 5 miejsce na 97 zespołów! W rywalizacji ze zdrowymi zawodnikami!


Partnerem udziału reprezentacji polskich diabetyków Drużyna MOJACUKRZYCA.PL w TdP Amatorów była firma Novo Nordisk

Drużyna wystąpiła w następującym składzie Rafał Oleś – kapitan Drużyny, Przemysław Kuświk – , Dariusz Regulski, Ireneusz Ścięgaj oraz Marcin Jabłoński.

Oto garść podsumowań:

Rafał Oleś – kapitan drużyny

Tegoroczna edycja Tour de Pologne dzięki całej ekipie MOJACUKRZYCA.PL. była naprawdę wyjątkowa. Mieszkaliśmy w urokliwym miejscu na wysokości 1100 metrów i byliśmy tam wszyscy razem więc nie brakowało nam humoru a przecież o to też chodzi, by oprócz rywalizacjii była też świetna zabawa.

Sam start nie należał do łatwych. O 5 rano śniadanie, wyjazd przed 6, by zająć dobre miejsce. Na starcie ponad 2600 zawodników. 

Jestem zadowolony z swojego występu. 23 miejsce open i 8 w kategorii daje dużo satysfakcji. Jako druzyna zajelismy 5 miejsce wśród  97 drużyn. Uważam to za wielki sukces. Dziękuje wszystkim osobom i firmom zaangażowanym w ten projekt. Do zobaczenia na trasach! 

Rafał Oleś

Przemysław Kuświk

Posumowując start w Tour de Pologne cieszę się niezmiernie, że mogę być częścią wspaniałej ekipy MOJACUKRZYCA.PL – mojej małej rodziny!

Przebieg wyścigu, jak zawsze troszkę inaczej niż zaplanowałem, i co ustalilismy na odprawie Od startu pojechałem bardzo mocno, chyba aż za mocno, bo na kole usiadło tylko dwóch zawodnikow. Ale nie na długo… Ciągle podkręcałem, żeby wyprzedzić jak największą ilość zawodnikow z sektora Vip (okolo 500 zawodnikow) i zacząć zjazd nie musząc za duzo hamować.

Kolejny podjazd to ścianka Harnaś. Tu postanowiłem jechać ciągle tak mocnym tempem jak do tej pory i nie zwalniać. Zjazd potraktowałem już na złapanie oddechu. Dolną część trasy pojechałem mocno, ale widziałem za mną już pogoń z kolegą z ekipy Rafałem. Nie jechałem na fula, ale nakręcałem ich do mocnej pogoni. Po 20 km wyścigu jechaliśmy już razem. Aż do nowego podjazdu, gdzie postanowiłem zaatakować i mocno rozerwać 15-osobową grupkę. Odskoczyłem na 300 m. Od razu za podjazdem był zjazd, powiększałem tam przewagę. Ale wiedziałem, że ekipa 72d nie puści mnie tak łatwo i będzie gonić. W końcu było ich pięciu w tej grupie. Było tak jak myślałem. Wiedziałem, że w tym czasie Rafał odpocznie na ich kole.

Kiedy mnie doszli przed podjazdem Gliczarów chcieli zaskoczyć i ugotować mocnym tempem. Rafał pomógł mi złapać oddech i przygotować akcję pod ściankę. Wszystko wyszło idealnie. Kiedy rywale zaczęli rzucać przerzutki na małe tarcze z przodu, ja podkręciłem tempo. Wiedziałem, że do połowy mogę iść bardzo mocno z dużej tarczy. I wtedy już jechałem na 180 % do mety było już tylko 12 km.

To co działo się na ściance w Gliczarowie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Słyszałem chyba wszystkie odmiany swojego imienia, nazwiska i przezwiska. Nie myślałem, że tylu kibiców tam bedzie. Niosło jak nigdy.

Zjazd zaczynam już na spokojnie, nie ryzykując. W końcu docieram do finałowego podjazdu, a przed nim dochodzi do mnie jeszcze dwóch zawodników z ekipy 72d. Za bardzo nie chcieli współpracować, większość ciężaru podjazdu musiałem zabrać na swoje barki i nogi. Ale nie udalo mi się ich urwać, więc postanowiłem pojechać mocne 300m finiszowe. I tak wpadam na metę z czasem 1:45:597 i dystansem 60.5 km i max prędkością 97.2 oraz 1360 metrowym przewyższeniem. Co w końcowym rezultacie daje mi 12 miejsce.

Z wyścigu jestem mega zadowolony. Jeszcze nigdy w życiu nie mialem takiej nogi. Może mały niedosyt jest… liczyłem na top 10, a brakło tylko 10 sekund.

Czy dało się gdzieś to nadrobić?
Hmm… pewnie tak i wiem nawet gdzie. Ale to nie bylo na tyle ważne jak klasyfikacja drużynowa. Liczyliśmy na dobry wynik, tak uzgodnilismy przed startem razem z Rafałem. Tworzyliśmy niezly duet jadąc wspólnie po dobry wynik. Udaje nam się z całym teamem zdobyć 5 miejsce w klasyfikacji drużynowej na 97 ekip. Tak samo nie jest źle zająć 12 miejsce na 2391 osób, które ukończyły tą piekielną rundę. Cieszę się, że ekipa dała z siebie wszystko. 

Przemysław Kuświk

Ireneusz Ścięgaj

Udział w tegorocznym Tour de Pologne Amatorów to wielkie i niezapomniane wydarzenie w moim kolarskim kalendarzu tego sezonu. Po pierwsze ogromne wyzwanie, ścigania się z najlepszymi polskimi kolarzami amatorami (a w większości byłymi zawodowcami ) na tak prestiżowej imprezie . Po drugie wielka satysfakcja z osiągniętego wyniku – 10 miejsce w swojej kategorii na 261 startujących zawodników . Fakt, iż mogłem zmierzyć się z najlepszymi i osiągnąłem tak dobry wynik wynagrodził mi każdą kroplę wylanego na treningach potu oraz umocnił moją wiarę w sens tego co robię . Nie sposób w tym temacie nie wspomnieć o kwestii nie mniej ważnej, jaką jest moja choroba.

Paradoksalnie to dzięki niej mogłem wziąć udział w tym wielkim kolarskim święcie , startując w barwach Drużyny MOJACUKRZYCA.PL. Czuję się więc podwójnym zwycięzcą . Pokonałem ponad 2600 świetnych, zdrowych zawodników, pokonując równocześnie ograniczenia mojego organizmu spowodowane cukrzycą .

Mój prywatny sukces oraz 5 miejsce naszej drużyny na 91 startujące świadczy o tym , że wszystkie bariery są do pokonania, a choroba nie stanowi przeszkody w realizacji celów i pasji. Chciałbym bardzo podziękować Mariuszowi Masiarkowi oraz całej ekipie za możliwość reprezentowania Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą, kolegom z drużyny za wspólny sukces oraz wspaniałe spędzony czas , oraz mojemu wiernemu teamowi za niezmienne wsparcie.

Dariusz Regulski

To był mój 5 start w TdPA, a trzeci w barwach Drużyny MOJACUKRZYCA.PL. Sportowo nie był to jakiś sukces, ale jeśli chodzi o poziom glikemi to poziom prawie idealny. Duże wsparcie otrzymałem od dr Andrzeja Gawreckiego, który pomógł mi zapobiec „skokom” glikemi podczas tego typu zawodów .

Dziękuję Panu Mariuszowi Masiarkowi za szansę reprezentowania Towarzystwa Dzieci i Młodzieży z Cukrzycą.

Takie spotkania mobilizują mnie by ciągle trzymać rękę „na pulsie” w kontrolowaniu glikemii, mimo już 38 lat życia z chorobą. Parafrazując słowa piosenki „choć słodki wiatr ciągle wieje w twarz, do przodu trzeba gnać!”.

Dziękuję jednak w pierwszym rzędzie mojej Małżonce i synom za „ciche” wsparcie, bez którego pewnie nie wystartowałbym i nie poznał osób, których doświadczenie pomaga „trzymać poziom” mimo nieuleczalnej (jeszcze) choroby jaką jest cukrzyca typu 1. W przyszłym roku, jeśli Opatrzność pozwoli, bedę chciał poprawić wynik z tego roku i wreszcie wykąpać się w tych „leczniczych” termach!

Dariusz Regulski (z lewej) Ireneusz Ścięgaj (z prawej)

c.d.n.

Skip to content